niedziela, 30 sierpnia 2015

Jogurtowo-śmietanowy deser z galaretkami


Upały, upały, upały... a na upały najlepszy deser jogurtowo-śmietanowy. 

Składniki:
800 g jogurtu greckiego naturalnego
200 g śmietany 18%
4 różnokolorowe galaretki (u mnie: truskawkowa, pomarańczowa, cytrynowa i owoce leśne)
1/2 szklanki cukru pudru
1/2 szklanki mleka
 2 łyżki żelatyny
1/3 szklanki wody do rozpuszczenia żelatyny

Wykonanie:
Każdą galaretkę rozpuszczamy w 1 szklance wody, przelewamy do głębokich talerzy albo misek i odstawiamy do stężenia. Żelatynę zalewamy wrzątkiem i pozostawiamy do ostygnięcia. Galaretki kroimy w kostkę. Do miski przekładamy jogurt i śmietanę, dodajemy cukier puder i mleko, następnie mieszamy mikserem. Do masy jogurtowo-śmietanowej — cały czas miksujemy — dolewamy powoli żelatynę. Pokrojone galaretki, za pomocą łyżki, łączymy z masą. Spód tortownicy wykładamy papierem do pieczenia, wlewamy przygotowaną masę i trzymamy w lodówce do stężenia. 
Smacznego!




Avon — Planet SPA Fantastically Firming


Regenerująco—ujędrniające masło do ciała marki Avon, to kosmetyk, którego działanie chciałabym dzisiaj opisać. 

Co o nim pisze producent?
Masło zawiera ekstrakt z kolumbijskiej kawy, który odżywia i nawilża skórę. Dzięki temu skóra staje się jędrna i bardziej elastyczna. 

Moja opinia
Przede wszystkim zwraca uwagę bardzo skromny opis produktu. Okrągłe, plastykowe, ascetyczne opakowanie utrzymane jest w barwach brązowo-białych. Pod wieczkiem znajduje się dodatkowa osłonka, którą ze względów praktycznych całkowicie usunęłam. Moje pierwsze skojarzenie po przeczytaniu notki od producenta było takie, że wnętrze opakowania kryje w sobie kosmetyk pachnący kawą i koloru kawy, ewentualnie z drobinkami kawy. Niestety, rozczarowałam się, bo okazało się, że masło jest koloru białego i posiada bliżej nieokreślony zapach. 


Pomimo negatywnego pierwszego wrażenia, postanowiłam sprawdzić działanie kosmetyku, który w rezultacie okazał się rewelacyjny. Konsystencja jest gęsta, treściwa, a przy tym nie ma problemu z rozprowadzeniem produktu. Masło szybko się wchłania, a skóra pozostaje nawilżona przez cały dzień, co jest szczególnie ważne dla osób mających problem z przesuszoną skórą. 

   
Kosmetyk nie podrażnia i nie uczula, ale ja generalnie nie mam tego problemu z preparatami przeznaczonymi do innych części ciała niż twarz. Skóra jest miła w dotyku, wygładzona i dobrze odżywiona. Nie zauważyłam jakiegoś mega ujędrnienia, ale dla mnie i tak najważniejsze jest odpowiednie nawilżenie skóry. Produkt jest średnio wydajny. Za 200 ml w cenie regularnej zapłacimy 33 zł i jest to według mnie cena stanowczo za wysoka, ale warto kupić to masło w cenie promocyjnej.

sobota, 29 sierpnia 2015

Chałka z kruszonką


Chałka z masłem i dżemem idealna na śniadanie lub kolację. Najlepiej smakuje domowa, jeszcze ciepła i pachnąca. Przepis, z którego korzystam został sprawdzony w ekstremalnych warunkach, a co najważniejsze idealnie się sprawdził. Wczoraj, w trakcie pieczenia zabrakło prądu na jakieś 30 minut; na pół upieczona chałka leżakowała w piekarniku, następnie dopiekałam ją na oko i nic złego z nią się nie stało. Przepis podam na thermomix. Osoby, które nie posiadają tego urządzenia, ciasto wyrabiają ręcznie, następnie postępują tak, jak w podanej przeze mnie wersji.

Składniki na ciasto:
350 g mąki pszennej
2 jajka
50 g masła
210 ml mleka
50 g cukru
1 saszetka suchych drożdży
szczypta soli 

Składniki na kruszonkę:
70 g mąki pszennej
50 g cukru
50 g masła

Wykonanie:
Do naczynia wlewamy mleko i podgrzewamy czas 1 minuta / temperatura 40 stopni / obroty 2. Następnie dodajemy pozostałe składniki i wyrabiamy czas 1 minuta 30 sekund / Interwał. Zostawimy w naczyniu na 1 godzinę do wyrośnięcia, następnie dzielimy na cztery części, formujemy wałeczki i zaplatamy warkocz. Z podanych składników przygotowujemy kruszonkę i posypujemy nią chałkę. Pieczemy w nagrzanym do 180 stopni piekarniku przez 25 minut. Studzimy na kratce.

Smacznego!

 
 

wtorek, 25 sierpnia 2015

Drożdżowa maska do włosów Babuszki Agafii


Dzisiaj przychodzę z recenzją rosyjskiego kosmetyku do włosów, który przez jednych jest uwielbiany, przez innych znienawidzony. Sama raczej nie skusiłaby się na zakup tej maski — ot, tak po prostu, nie z jakiegoś konkretnego powodu. Ponieważ dostałam ją w lutowym pudełko shiny box, przystąpiłam do jej testowania. Co o niej sądzę i do której grupy się zaliczam?

Co o niej pisze producent?


Moja opinia
Opakowanie maski wykonane jest z grubego nieprzezroczystego plastyku. Pod nakrętką znajduje się przezroczyste wieczko—zabezpieczenie. Design opakowania nawiązuje do starych ziołowych kosmetyków z apteki czy sklepu zielarskiego. 


Jest to maska drożdżowa, ale nie pachnie drożdżami. Przede wszystkim wyczuwalny jest słodki biszkoptowy aromat. Konsystencja kosmetyku jest — jak na maskę — dosyć rzadka, co utrudnia nałożenie odpowiedniej porcji, ale samo rozprowadzenie maski na skórze głowy bądź na włosach nie sprawia większego problemu. Wydajność maski zależy od sposobu stosowania (tylko na skórę głowy, tylko na całą długość włosów, na skórę głowy i całe włosy)  i długości włosów.


Producent zaleca spłukać maskę po 1—2 minutach. Osobiście trzymam ją na głowie dłużej — około 30 minut. Nie zauważyłam, żeby wydłużenie czasu działania kosmetyku wpłynęło jakoś negatywnie na kondycję włosów. Dlaczego postanowiłam trzymać maskę dłużej? Gdy spłukiwałam maskę po 2 minutach działała jak zwykła odżywka — włosy były nawilżone, nie plątały się. Wydłużenie czasu działania kosmetyku sprawiło, że moje włosy poza dobrym nawilżeniem są bardziej miękkie, dobrze odżywione, nie puszą się, są delikatnie uniesione u nasady. Poza tym zauważyłam, że moje włosy wzmocniły się i nie wypadają już całymi garściami. Nie mogę natomiast wypowiedzieć się na temat przyśpieszenia wzrostu włosów, bo mi generalnie szybko rosną. 
Podsumowując: maska dobrze sprawdza się na moich włosach. Jej pozytywne działanie jest widoczne pomimo tego, że traktuję włosy prostownicą. Są one w dotyku gładkie i śliskie, a nie przesuszone. Dobroczynne działanie drożdżowej maski do włosów Babuszki Agafii sprawiło, że zaliczam się do grona jej fanek.
Za opakowanie 300 ml trzeba zapłacić około 13 zł.

piątek, 21 sierpnia 2015

Bułki jogurtowe


Bułki jogurtowe to pieczywo, które na długo pozostanie w naszym menu. Są puszyste, miękkie, pachnące; rewelacyjnie smakują lekko ciepłe z rozpływającym się masłem (nasze ulubiony sposób podania), jak również na drugi dzień. Podam przepis na thermomix, jednak ciasto można przygotować w tradycyjny sposób, zamieniając tylko sposób wyrabiania ciasta z maszynowego na ręczny.

Składniki:
3 i 1/2 szklanki mąki pszennej
1 saszetka suchych drożdży
200 gram gęstego jogurtu naturalnego
1/2 szklanki mleka
60 gram miękkiego masła
1 jajko
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru

Wykonanie:
Wszystkie składniki wkładamy do naczynia miksującego — obroty 3 minuty, interwał, następnie wykładamy ciasto na posypaną mąką stolnicę. Formujemy bułeczki i układamy je w odstępach na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Bułki odstawiamy na 50 minut do wyrośnięcia. Po tym czasie pieczemy na środkowej szynie w temperaturze 200 stopni przez około 25 minut.

Smacznego!



czwartek, 20 sierpnia 2015

Bioderma — Sebium gel moussant


Moja skóra lubi kosmetyki marki Bioderma, dlatego nie mogło zabraknąć wśród nich antybakteryjnego żelu do mycia twarzy. 

Co o nim pisze producent?
Codzienna higiena skóry tłustej, mieszanej oraz trądzikowej. Może być stosowany przez panów jako pianka do golenia przy zapaleniu mieszków włosowych. Oczyszcza skórę, działa przeciwbakteryjnie. Reguluje jakość sebum, zapobiegając jego gęstnieniu, dzięki czemu zapobiega powstawaniu zaskórników i zmian trądzikowych. Łagodzi, zmniejsza widoczność zmian zapalnych (zaczerwienienie).

Moja opinia
Butelka wykonana jest z solidnego, przezroczystego tworzywa. Kosmetyk dozuje się pompką "open—stop". Pompka jest trwała i działa bez zarzutu. Plusem jest rurka, która sięga aż do dna, więc nie powinno być problemu ze zużyciem całego produktu. 

   
Żel ma ładny, niebieski kolor; jest dość rzadki — po aplikacji trzeba szybko rozprowadzić go po twarzy, inaczej będzie spływał z rąk. Ma delikatny, przyjemny zapach, który szybko się ulatnia. 

  
Zmywa makijaż, odświeża skórę, matuję, ale na szczęście nie powoduje ściągnięcia skóry. Sebium gel moussant początkowo zmniejszał widoczność zmian zapalnych. Teraz, po kilku miesiącach regularnego stosowania preparatu nie mam problemu z pojawianiem się wyprysków czy zaskórników. Żel jest bardzo wydajny, tak jak pisałam, używam go od kilku miesięcy, a zużyłam dopiero pół buteleczki 200 ml. Antybakteryjny żel do mycia twarzy o pojemności 200 ml kosztuje około 39 zł.

     
Według zaleceń producenta najlepszy efekt uzyskamy, stosując Sebium gel moussant w połączeniu ze złuszczającym serum do skóry tłustej i mieszanej. Jeden z kolejnych postów będzie właśnie dotyczył tego kosmetyku. 

wtorek, 18 sierpnia 2015

Ewa Stachniak "Dysonans"


Opis książki
"Romans obyczajowy: prawdziwa historia wieloletniego związku Zygmunta Krasińskiego z Delfiną Potocką na barwnym tle obyczajowym epoki romantyzmu, z udziałem wielu słynnych postaci, m.in. Chopina. Ona jest światową kobietą po przejściach, która uciekła od męża. On, wielki poeta, zostaje zmuszony do małżeństwa z Elizą Branicką. We troje żyją w osobliwym trójkącie... Nowoczesna konstrukcja w bezpretensjonalnych scenach - epizodach, znakomite dialogi, świetna psychologia, refleksje o naturze ludzkiej i wyrazisty portret epoki."

Miłość romantyczna, nieudany zryw narodowy, Wielka Emigracja, Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Chopin, to tylko niektóre hasła związane z epoką literacką — romantyzmem. Dla nielicznych jest to epoka wspaniała, dla wielu zaś niezrozumiała. Myślę tu przede wszystkim o uczniach, którzy muszą zmierzyć się z "Panem Tadeuszem", "Dziadami", "Konradem Wallenrodem", "Kordianem", "Nie-boską komedią" i wieloma innymi dziełami polskich romantyków. 

Do napisania "Dysonansu" zainspirowały Ewę Stachniak wydane w 1975 roku "Listy do Delfiny Potockiej". I o ile pomysł był rewelacyjny, o tyle z wykonaniem trochę gorzej. Byłam pod urokiem "Ogrodu Afrodyty" tejże autorki, jednak "Dysonans" nie do końca spełnił moje oczekiwania i tak naprawdę ciężko jest mi określić, dlaczego? Niewątpliwie powieść jest świetnie napisana i dobrze oddaje ducha epoki. Jej bohaterami są ludzie zagubieni, nie tylko ze względu na historię Polski, ale również zagubieni w swoich uczuciach. Autorka nakreśliła bardzo wyraziste portrety psychologiczne postaci pierwszoplanowych oraz epizodycznych. Obok Zygmunta Krasińskiego, Delfiny Potockiej i Elizy Branickiej poznajemy, chociażby tylko z rozmów toczących się pomiędzy bohaterami, szereg kluczowych postaci tamtych czasów, między innymi Chopina, Mickiewicza, Towiańskiego, Słowackiego, Delaroche. Bardzo dobrze odzwierciedlone zostało tło społeczno-obyczajowe i polityczne. Plastyczne opisy sprawiają, że ma się wrażenie uczestniczenia w przedstawianych zdarzeniach. A ze względu na specyfikę epoki lektura nie należy do najłatwiejszych.

Tytułowy dysonans, to rozdźwięk pomiędzy miłością romantyczną a miłością rzeczywistą. Dla poety przesiąkniętego ideałami epoki, wyobrażenie miłości jest najważniejsze; Delfina jest jego muzą, natchnieniem, idealizuje ją; Eliza należy do codzienności, do świata, który nie jest ważny dla romantyka. Zygmunt, to taki "czarny charakter" powieści. To on, pomimo tego, że ma rodzinę: żonę, syna, kolejne dziecko w drodze, wpada na "genialny" pomysł swoistego trójkąta. Proponuje, żeby we trójkę zamieszkali w Nicei w dwóch sąsiadujących willach. Dodatkowo uważa, że jeżeli żona będzie mówiła o Delfinie, jako o swojej przyjaciółce będzie mógł bezkarnie spotykać się z kochanką. Kobiety Krasińskiego też nie należą do świętych. Była pani Potocka, mimo początkowemu zerwaniu znajomości z Zygmuntem, zgadza się na zaproponowany przez niego układ; nie widzi w nim nic niestosownego. Branicka również zgadza się na fanaberie męża, ponadto o drugiej ciąży powiadamia go dwa miesiące przed planowanym rozwiązaniem.      

Jak już wspominałam, "Dysonans" nie przypadł mi do gustu, ale jestem pod wrażeniem "Ogrodu Afrodyty", dlatego nie jest to moje ostatnie spotkanie z twórczością Ewy Stachniak.


 
Kategoria: Romans obyczajowy 
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 978-83-247-1156-7 

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Chleb pszenny na drożdżach


Przepis na ten prosty chleb znalazłam w przepisowni (strona ze zbiorem przepisów na thermomix). Metodą prób i błędów dostosowałam przepis do naszych smaków. Z podanych składników otrzymujemy naprawdę duży bochenek świeżego, pachnącego, domowego chleba. 

Składniki:
500 g mąki pszennej 650
200 g mąki pszennej pełnoziarnistej
1 saszetka suchych drożdży
300 ml wody
150 ml naturalnego jogurtu greckiego
25 g miękkiego masła
2 łyżeczki soli
1 łyżeczka cukru

Wykonanie:
Wszystkie składniki wkładamy do thermomixa. Miksujemy — czas 4 min 30 sek, interwał. Wyjmujemy ciasto, przekładamy do miski wysmarowanej olejem i czekamy do podwojenia objętości. Następnie uderzamy pięścią w ciasto, formujemy bochenek i pozostawiamy na 20 minut do wyrośnięcia. Używając ostrego noża nacinamy chleb kilkakrotnie, oprószamy mąką. W tym czasie nagrzewamy piekarnik do 230 stopni. Pieczemy chleb 12 minut, następnie redukujemy temperaturę do 200 stopni i pieczemy 25 minut. Chleb studzimy na kratce. Upieczony bochenek powinien, po uderzeniu od spodu, brzmieć głucho.

Smacznego! 


piątek, 14 sierpnia 2015

Farmona — kremowy peeling myjący tutti frutti liczi & rambutan


Dzisiejszy wpis poświęcę trzeciemu i ostatniemu już kosmetykowi z serii tutti frutti liczi & rambutan — kremowemu peelingowi myjącemu.

Co o nim pisze producent?
Tropikalne szaleństwo, które wyzwala zmysły! Niezwykle słodkie liczi, to symbol i ulubiony owoc chińskich cesarzy z dynastii Ming. Połączone z soczystym, rześkim rambutanem z Malezji nadaje skórze niespotykany, fascynujący aromat upojnej, letniej zabawy. Peelingujące drobinki jojoba i zmielone łupinki orzeszków macadamia, zanurzone w delikatnym kremowym żelu, usuwają martwy naskórek i idealnie wygładzają ciało, a zawartość pantenolu chroni przed powstawaniem podrażnień. Żel doskonale myje i oczyszcza skórę, a dzięki nawilżającej inulinie i składnikom odżywczym pozostawia ją świeżą, jedwabiście gładką i miękką.

Moja opinia
Peeling zamknięty jest w długiej, smukłej, przezroczystej buteleczce zakończonej korkiem typu "klik".


Po otwarciu produktu wyczuwamy charakterystyczny zapach liczi & rambutana, który jednak jest mniej intensywny, niż w pozostałych produktach tej serii. Konsystencja żelu jest niezbyt gęsta, ale nie ma większych problemów z aplikacją. Drobinki peelingujące są średniej grubości, jest ich sporo i świetnie radzą sobie, jako tak zwany "zdzierak". Na pewno ten produkt polubią osoby o skórze wrażliwej i te, które preferują delikatny peeling.  


Peeling nie podrażnił mnie, dodatkowo nie wysuszył mojej suchej skóry, ale też nie nawilżył jej jakoś rewelacyjnie. Po kąpieli musiałam posmarować się masłem do ciała, jednak ze względu na rodzaj mojej skóry, nie liczyłam specjalnie na jakieś cuda. Kremowy peeling myjący tutti frutti liczi & rambutan, to —  ze względu na zapach — idealny kosmetyk na lato. Polecam stosować jednocześnie wszystkie kosmetyki tej serii. O maśle do ciała pisałam tutaj, a o olejku do kąpieli tutaj. Za 250 ml trzeba zapłacić około 11 zł. 

wtorek, 11 sierpnia 2015

Lou Pre — żel do przypaleń



Co o nim pisze producent?
Żel przeznaczony do zadań specjalnych – usuwa zapieczony tłuszcz, przypalenia oraz inne, bardzo trudne i wymagające użycia silnego środka zabrudzenia. Intensywnie działająca formuła szybko i łatwo sprawi, że nasz piekarnik, grill czy szyba kominkowa znów będą lśniły i wyglądały jak nowe. Pomimo intensywnego działania nie rysuje i nie pozostawia smug. 
• sprawdzony w czyszczeniu piekarników, grilli, rożnów, opiekaczy, blach i rusztów oraz garnków i patelni
• doskonale czyści także szyby piekarników, kominków czy kuchenek mikrofalowych 
• silnie skoncentrowany żel szybko i bezlitośnie rozprawia się nawet z mocno zapieczonymi zabrudzeniami, przypaleniami, tłuszczem i sadzą
• dzięki zastosowaniu amfoterycznego środka powierzchniowo czynnego posiada bardzo dobre właściwości odtłuszczające i czyszczące
• hamuje procesy korozyjne

Moja opinia
Żel do przypaleń, to środek, którego nie może zabraknąć w mojej kuchni. Jego działanie w 100% zgadza się z tym, co obiecuje producent. Jest to bardzo silny środek, dlatego do pracy z nim należy bezwzględnie założyć rękawiczki. Czyściłam nim piekarnik, grilla, garnki, patelnie i blaszki do pieczenia — za każdym razem doskonale radził sobie z przypaleniami i trudnymi zabrudzeniami.Żel zamknięty jest w plastikowej butelce, którą otwiera się korkiem typu "klik".


Korek jest trwały — nic się nie kruszy, nie urywa, nie strzępi, a otwieram i zamykam nim już trzecią butelkę żelu do przypaleń. Konsystencja produktu jest dosyć gęsta, dzięki czemu jest wydajny i ekonomiczny. Za opakowanie 500 ml trzeba zapłacić 24,90 zł.
 
Blaszka przed użyciem żelu do przypaleń


Blaszka po wyczyszczeniu żelem do przypaleń

    

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Biało-czarne muffinki


Szybkie w wykonaniu, delikatne i mięciutkie — takie właśnie są te dwukolorowe muffinki. Najlepiej smakują lekko ciepłe, ale również na drugi dzień nie tracą swoich walorów smakowych. 

Składniki:
2 szklanki mąki tortowej
1/2 szklanki cukru brązowego
2 jajka
1 i 1/2 szklanki jogurtu naturalnego
50 ml oleju roślinnego
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 cukier waniliowy
szczypta soli
3 łyżki ciemnego kakao

Wykonanie:
W jednej misce mieszam suche składniki, czyli: mąkę, cukier, proszek do pieczenia i szczyptę soli. W drugiej misce mieszam mokre składniki, czyli: jogurt, olej i jajka. Połowę suchych składników przesypuję do trzeciej miski, dodaję do niej kakao i mieszam. Do pozostałych suchych składników dodaję cukier waniliowy i mieszam. Mokre składniki rozlewam po połowie do misek z suchymi składnikami i mieszam. Do papilotek albo foremki muffinkowej wkładam najpierw  po 1 łyżce masy jasnej, następnie po 1 łyżce masy ciemnej. Muffinki piekę przez 25 minut w piekarniku nagrzanym do 220 stopni Celsjusza — góra-dół, na drugiej półce od dołu. Upieczone i ostudzone muffiny posypuję cukrem pudrem.

Smacznego!  

niedziela, 9 sierpnia 2015

Krzysztof Beśka "Ornat z krwi"


Opis książki
"Kiedy ornat spływa krwią…
Przez wieki kościoły Malborka, Kwidzyna, Gdańska i Fromborka skrywały wielką tajemnicę. Przywędrowała ona na te tereny wraz ze św. Wojciechem, by przez stulecia znajdować się pod ochroną największych myślicieli, w tym braci Mikołaja i Andrzeja Koperników. Aby ją chronić przed żądnymi władzy osobami, zginęło wiele osób. I ginie do dziś…
Archeolożka Ewa Rimmel oraz dziennikarz Tomasz Horn nagle znajdują się w centrum wyjątkowo niebezpiecznych wydarzeń. Ktoś, wyraźnie czegoś szukając w kościołach, brutalnie i bez skrupułów zabija księży, a także wkracza na tereny prowadzonych wykopalisk. Ewa i Tomasz, chroniąc życie swoje i przyjaciół, zaczynają śledztwo, którego finał okaże się totalnym zaskoczeniem dla wszystkich."

Powieść, którą właśnie skończyłam czytać, jednocześnie zachwyca i zawodzi oczekiwania. Najpierw opis, a potem kolejne strony lektury kuszą obietnicą świetnej powieści kryminalno-sensacyjnej, aby w rezultacie rozczarować swoim zakończeniem. 

Fabuła biegnie dwutorowo: współcześnie, gdzie w tajemniczych okolicznościach giną — zdawałoby się — przypadkowi ludzie oraz retrospektywnie, gdzie poznajemy pewne zdarzenia i postacie historyczne związane z wydarzeniami współczesnymi. Właściwa akcja jest bardzo dynamiczna: zabójstwa, porwania, sekta z nawiedzonym przywódcą na czele, który dąży do zrealizowania tajnego planu. Wątki historyczne natomiast spowalniają akcję, wprowadzają kolejne elementy wiążące przeszłość z teraźniejszością. Momentami są one przydługawe, czym wybijają z rytmu, ale mi osobiście nie przeszkadzają. Wątki historyczne przenoszą nas do 997 roku czyli chrystianizacji Polan — działalność św. Wojciecha i jego męczeńska śmierć, do 1330 roku — zabójstwo Wielkiego Mistrza Zakonu Krzyżackiego Wernera von Orselna, do 1513 roku — Mikołaj Kopernik i jego brat Andrzej na ziemi fromborskiej, do 1986 roku — kradzież i dewastacja sarkofagu św. Wojciecha. 

Miejsca akcji, to podnoszące adrenalinę wnętrza kościołów, skrywające w swoich kryptach niejedną tajemnicę. To również komnaty zamku malborskiego, które kryją sekrety swoich dawnych mieszkańców. To właśnie w tych miejscach historia bierze swój początek i przeplata się ze sobą. 

Trochę słabiej wypada kwestia kreacji bohaterów. Po pierwsze jest ich sporo, szczególnie drugoplanowych, co znacznie zmniejsza komfort czytania. Po drugie zostali potraktowani trochę po macoszemu. Poznajemy ich tu i teraz; poza drobnymi wzmiankami nie znamy ich przeszłości, brakuje mi również aspektu psychologicznego. Tak naprawdę nie wiemy, co myślą, co czują, jakie mają oczekiwania.   

Krzysztof Beśka napisał powieść prostym, plastycznym językiem. Skąpe, ale sugestywne opisy sprawiają, że dosłownie czuć chłód starych murów i towarzyszącą bohaterom napiętą atmosferę. Atmosferę, która w ostatnim akcie ulatuje, jak powietrze z przebitego balonu. Chciałoby się rzec — DLACZEGO? Dlaczego, tak dobrze zapowiadająca się powieść została zniszczona, tak słabym i banalnym zakończeniem. Jedno jest pewne, autor zaskoczył czytelników, ale nie jest to zaskoczenie w pozytywnym tego słowa znaczeniu.     
 
Kategoria: kryminał
Liczba stron: 580
Wydawnictwo: Oficynka
ISBN: 978-83-62465-73-6

Lou Pre — uniwersalny płyn do mycia


Przychodzę do Was z recenzją uniwersalnego płynu do mycia marki Lou Pre.

Co o nim pisze producent?
Jeden, wielozadaniowy środek, idealny do odświeżania całego domu, doskonały wówczas, gdy nie ma konieczności zastosowania specjalistycznych preparatów. Szybko i skutecznie usuwa wszelkie zanieczyszczenia z armatury sanitarnej, blatów kuchennych, ścian, mebli i podłóg, na długo pozostawiając subtelny zapach świeżości i czystości. 
  • doskonały preparat do wszystkich powierzchni zmywalnych
  • wysoce skuteczny w usuwaniu hydrofobowych zabrudzeń 
  • czyści i nadaje kryształowy połysk
  • posiada wydajną, skoncentrowaną formułę
  • jest bezpieczny dla mytych powierzchni
  • pozostawia długotrwały, przyjemny zapach.

Moja opinia
Produkt zamknięty jest w plastikowej, nieprzezroczystej butelce. Posiada tradycyjną zakrętkę-miarkę. Ma bardzo przyjemny owocowo-waniliowy zapach. Używam go do tzw. "codziennego" mycia kuchni, łazienki i płytek. Po użyciu preparatu mieszkanie długo pachnie świeżością i aromatem płynu do mycia. Płyn ma bardzo ładny, różowy kolor. 




Producent pisze o tym, że produkt posiada skoncentrowaną formułę, dzięki czemu na jedno mycie zużywamy niewielką jego ilość. Przekłada się to na wydajność — swojego płynu używam prawie 2 miesiące i nie wykorzystałam jeszcze połowy produktu. Umyta powierzchnia nabiera blasku i lśni czystością. Uniwersalny płyn do mycia świetnie się pieni.


Za 1000 ml trzeba zapłacić 20,90 zł, ale biorąc pod uwagę wydajność produktu, nie jest to cena wygórowana.  

czwartek, 6 sierpnia 2015

Farmona — olejek do kąpieli tutti frutti liczi & rambutan


W dzisiejszym poście przedstawię kolejny produkt Farmony z serii tutti frutti liczi & rambutan — olejek do kąpieli. Recenzja masła do ciała tutaj

Co o nim pisze producent?
Tropikalne szaleństwo, które wyzwala zmysły! Niezwykle słodkie liczi, to symbol i ulubiony owoc chińskich cesarzy z dynastii Ming. Połączone z soczystym, rześkim rambutanem z Malezji nadaje skórze niespotykany, fascynujący aromat upojnej, letniej zabawy. Wyjątkowo lekka, puszysta piana z opalizującymi, złocistymi drobinkami zmysłowo otula i rozświetla ciało, a zniewalający zapach wibrującej słodkości liczi z intrygującą nutą rambutanu uwodzi, relaksuje i pozwala oddać się błogiemu lenistwu. Dzięki zawartości kompleksu nawilżającego nie wysusza skóry, delikatnie ją wygładza i zmiękcza.

Moja opinia
Olejek do kąpieli, a właściwie żel pod prysznic/płyn do kąpieli, bo z olejkiem ten kosmetyk ma niewiele wspólnego, zamknięty jest w przezroczystej butelce z zamknięciem typu "klik". Zamknięcie jest solidne, trwałe, powiedziałabym wręcz, że ciężko się otwiera. Z jednej strony daje to gwarancję, że zanim zużyjemy zawartość będziemy mieli czym zamykać buteleczkę, z drugiej strony otwarcie opakowania mokrymi rękami jest trochę utrudnione. Ale, jak to mówią: coś za coś ;)

  
Zapach w buteleczce jest intensywny, jednak w połączeniu z wodą jest stonowany — nie jest męczący, jak w przypadku masła do ciała. Niezależnie od tego czy olejek pełni funkcję płynu do kąpieli czy żelu pod prysznic ma właściwości aromaterapeutyczne i pozwala się zrelaksować. Dzięki kolorowej szacie graficznej oraz pięknej, opalizującej i różowej zawartości olejek ładnie prezentuje się na półce. Dodatkowo możemy kontrolować ile kosmetyku nam zostało. Kremowa konsystencja sprawia, że produkt łatwo się aplikuje, ale — pytanie za 100 punktów: w jaki sposób można odmierzyć (pomijam tutaj używanie miarek tudzież innych przedmiotów) 25 ml olejku? Tyle właśnie producent zaleca użyć do jednej kąpieli. Ja po prostu wlewam na oko ;) Olejek bardzo dobrze się pieni, a odpoczynek w wannie wypełnionej pachnącą pianą jest najlepszym relaksem po męczącym dniu. 


Olejek do kąpieli ładnie opalizuje, ale nie pozostawia na skórze świecących drobinek. Skóra jest dobrze nawilżona, odżywiona i wygładzona. W połączeniu z masłem do ciała efekt ten jest wzmocniony i wydłużony. Kosmetyk jest bardzo wydajny. Za opakowanie 500 ml trzeba zapłacić 12 zł.
Jest to produkt, do którego na pewno będę wracała. 

 

Lody dla ochłody o smaku morelowym


Uff, jak gorąco! A na taką pogodę najlepsze są lody. Dzisiaj podam przepis na lody morelowe, ale tak naprawdę można je zrobić z dowolnych/ulubionych/posiadanych owoców. Lody robiłam w thermomixie, ale można je również przygotować w blenderze. Owoce wcześniej pokroiłam na drobne kawałki i zamroziłam, dzięki czemu deser jest gotowy do zjedzenia zaraz po przygotowaniu. Cześć masy lodowej przelałam do specjalnych pojemniczków na lody i zamroziłam. Po kilku godzinach dzieci miały lody na patyku. Deser można przygotować ze świeżych składników, ale wtedy na lody trzeba poczekać do momentu zmrożenia się masy.  

Składniki:
400 g zamrożonych moreli
200 g zamrożonych bananów
100 gram cukru 

Wykonanie:
Cukier zmielić na puder — 20 s/obr. Turbo. Wsypać zamrożone wcześniej owoce i rozdrobnić — 30 s/obr.Interwał. Wyrabiać za pomocą kopystki — 2 min/obr.poz.6. Porcjować do miseczek, albo przelać masę do pojemniczków na lody.   

Wersja dla osób przygotowujących lody w blenderze:
Wyjmujemy owoce z zamrażalki i zostawiamy na około 8 minut, aby trochę odtajały. Przekładamy do blendera, dodajemy cukier puder i miksujemy na gładką masę. Dalej postępujemy, jak w przypadku thermomixa.    

Smacznego!


Masę można również zamrozić w plastikowych kubeczkach, np. po jogurtach, do których wkładamy patyczki po lodach albo łyżeczkę. Poniżej lód zrobiony w kubeczku do napojów  z łyżeczką zamiast patyczka.

 

wtorek, 4 sierpnia 2015

Renata Czarnecka "Barbara i król. Historia ostatniej miłości Zygmunta Augusta"


Opis książki
"Historia Barbary Giżanki, pięknej mieszczki, która miała być jedynie narzędziem w rękach ambitnego rodu Mniszchów, a stała się ostatnią miłością króla Zygmunta Augusta.
Jest schyłek 1570 roku. Niemal od dwudziestu lat Zygmunt August opłakuje Barbarę Radziwiłłównę. Jej przedwczesna śmierć, kolejne nieudane małżeństwo — tym razem z Katarzyną Habsburżanką — i brak następcy tronu powodują, że starzejący się król utracił już nadzieję na odmianę losu. Niespodziewanie na jego drodze staje kobieta łudząco podobna do zmarłej Radziwiłłówny. Barbara Giżanka, kupiecka córka, sprawia, że król odzyskuje wolę życia i ponownie zaczyna marzyć o szczęściu. Ale piękna kupcówna nie dzieli z królem jedynie łoża. Jej wpływ na króla jest coraz większy, co wzbudza nienawiść dworzan i szlachty. Jak długo Barbarze uda się wieść dostatnie życie na dworze i zachować miłość króla…?"

Zygmunt August, syn Bony Sforzy i Zygmunta Starego, to postać tragiczna. Jego śmierć zakończyła panowanie wielkiej dynastii Jagiellonów. Bycie pięknym i bogatym, a do tego władcą nie zawsze szło w parze ze szczęściem osobistym. Królewskie dzieci były kartami przetargowymi w rozgrywkach politycznych pomiędzy wielkimi mocarstwami. Królowie, planując małżeństwa swoich pociech kalkulowali, z którym państwem najlepiej zawrzeć ten swoisty sojusz. Nie dziwi więc, że "uszczęśliwieni na siłę" małżonkowie szukali pociechy w ramionach kochanków. Nie inaczej było w przypadku Zygmunta Augusta. Jego skłonność do romansów doprowadziła do tego, że we wczesnej młodości zaraził się chorobą weneryczną, co najprawdopodobniej było przyczyną bezpłodności. 

Najgłośniejszy romans Zygmunta Augusta z Barbarą Radziwiłłówną — myślę, że wiele osób widząc tytuł książki,właśnie tę Barbarę miało na myśli, co jest oczywiście błędną interpretacją — rozpoczął się jeszcze za życia pierwszej żony króla, Elżbiety z Habsburgów. Romans przerodził się w wielką miłość, a ta dodała Zygmuntowi Augustowi siły, aby walczyć o swoje szczęście: uznanie potajemnego małżeństwa, a następnie o koronację Barbary. Szczęście to nie trwało długo. Barbara zachorowała, król pielęgnował ją, aż do śmierci, a do końca swojego życia, czyli przez kolejne 20 lat, nosił żałobę.   

Schorowany, znudzony życiem, co rusz zerkający tęsknym okiem na portret Radziwiłłówny, manipulowany przez "życzliwych" — w szczególności Mniszchów, którzy za wszelką cenę chcą pozbyć się Zuzanny Orłowskiej — metresy królewskiej, a przy tym zyskać, jak najwięcej korzyści dla siebie, to obraz króla, który wyłania się nam z kart powieści Renaty Czarneckiej. Mniszchowie dosłownie "podsuwają" Zygmuntowi Augustowi piękną kupcównę Barbarę Giżankę, która jest do złudzenia podobna do zmarłej Radziwiłłówny. Dzięki niej władca odzyskuje chęć do życia, wierzy nawet w to, że zostanie ojcem. 

Renata Czarnecka w zgrabny sposób połączyła fakty historyczne z fikcją literacką oraz stworzyła ciekawe i realistyczne portrety bohaterów. Autorka podjęła się nie lada wyzwania, bo sama przyznaje, że o Barbarze Giżance napisano niewiele. Strzępki informacji i wyobraźnia pisarki przełożyły się na powstanie świetnej powieści historycznej. Tło historyczne, plastyczne opisy, wydarzenia są dopracowane i wiarygodne, co przekłada się na jakość odbioru. Lektura w żaden sposób nie męczy, nie ma się poczucia sztuczności, naciągania faktów ani przypadkowości. Każda postać, niezależnie od tego czy jest pierwszoplanowa, czy drugoplanowa ma swoją misję do spełnienia, a przy tym znakomicie wpisuje się w fabułę. 

W powieści zabrakło mi jednego elementu, albo do końca nie zrozumiałam intencji autorki. Otóż powieść rozpoczyna się prologiem, w którym Barbara, po śmierci król, oddaje hołd królewnie Annie i oczekuje na łaskę. Następnie poznajemy historię romansu władcy i Giżanki, romansu, który kończy się śmiercią Zygmunta Augusta. W tym momencie powinniśmy wrócić do spotkania nakreślonego w prologu, aby poznać decyzję Jagiellonki i zamknąć utwór  klamrą. Jednak niczego takiego nie dostajemy i przynajmniej ja po skończonej lekturze odczułam pewien niedosyt. 

Uważam jednak, że "Barbara i król. Historia ostatniej miłości Zygmunta Augusta" jest powieścią interesującą i godną polecenia.  

Kategoria: powieść historyczna
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Książnica
ISBN: 9788324580941

niedziela, 2 sierpnia 2015

Proziaki — wspomnienie dzieciństwa


Proziaki, to popularne w Bieszczadach pieczywo na sodzie, smażone na kuchni lub suchej patelni. Placki te często smażyła moja babcia, a teraz ja od czasu do czasu smażę je dzieciom. 

Składniki:
1/2 kg mąki pszennej
300 g kefiru, zsiadłego mleka lub maślanki
1 jajko
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru
1 i 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej

Wykonanie:
Ja swoje ciasto przygotowuję w thermomixie. Wszystkie składniki wkładam do naczynia miksującego i wyrabiam 3 minuty w pozycji interwał. Po tym czasie przekładam ciasto na stolnicę, obficie posypaną mąką. Ciasto rozwałkowane na grubość 1-2 cm kroję nożem na mniejsze kawałki. Smażę na suchej patelni, na wolnym ogniu około 4 minuty z każdej strony. Jak mówiła moja babcia: aby sprawdzić czy proziak jest dobrze upieczony należy go postukać palcem, powinien wtedy wydać głuchy dźwięk. Proziaki najlepiej smakują ciepłe posmarowane masłem. 

Tradycyjny sposób wykonania:
Mąkę przesiać na stolnicę i dodać resztę składników. Wszystkie składniki dobrze zagnieść i wyrobić jednolite, elastyczne ciasto. W kolejnych krokach postępować tak, jak opisałam to wyżej. 

Smacznego!      


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...