sobota, 26 listopada 2016

Victoria's Secret — Secret Escape


Kosmetyki Victoria's Secret mają wielu zwolenników. Do ich grona i ja się zaliczam. Podczas wakacji w Austrii w drogerii Müller trafiłam na sporą promocję, bo niestety produkty te nie należą do najtańszych, i skusiłam się na balsam i mgiełkę do ciała o zapachu kwiatów frezji i guawy. Kosmetyki te w swoim składzie zawierają również aloes i rumianek. 

Co o nich pisze producent?

1. Balsam do ciała — 250 ml
Nawilżający balsam do ciała szybko się wchłania, zawiera odżywczy aloes, owies i ekstrakt z pestek winogron, a także antyoksydacyjne witaminy E i C. Skóra staje się gładka i miękka w dotyku.


2. Mgiełka do ciała — 250 ml
Świeży, kwiatowy zapach wzbogacony o nawilżający aloes i relaksujący rumianek.


Moja opinia
Oba kosmetyki utrzymane są w tej samej nucie zapachowej, co pozwala dłużej cieszyć się  pięknym, kwiatowym zapachem. 
Balsam do ciała zamknięty jest w białym, plastykowym, nieprzezroczystym opakowaniu zakończonym zamknięciem typu 'klik". Balsam jest gęsty, treściwy, dobrze się rozprowadza, nie zostawia tłustej powłoki. Dobrze nawilża i wygładza, a delikatny, kwiatowy zapach długo utrzymuje się na skórze. Nie jest on oczywiście tak intensywny jak w butelce, ale jest wyczuwalny. 
Mgiełka do ciała zamknięta jest w przezroczystym opakowaniu, co pozwala kontrolować ilość pozostałego do zużycia płynu. Solidny atomizer zakończony jest długą rurką, dzięki czemu nie powinno być problemu z wypsikaniem mgiełki do ostatniej kropli. Delikatny, kwiatowy zapach określiłabym jako świeży, a nie duszący. Kosmetyk ten idealnie sprawdzi się podczas ciepłych, a nawet upalnych dni. 
Największym minusem obu produktów jest cena. Każdy z nich kosztuje około 45 zł i na pewno w regularnej cenie nie zapłaciłabym tyle za kosmetyki tego typu. Jednak, jeśli będę miała okazję kupić je w promocji, to czemu nie?

środa, 23 listopada 2016

Magdalena Witkiewicz "Pierwsza na liście"


Opis książki
"Czy najbliższej przyjaciółce potrafiłabyś wybaczyć wszystko?
Mimo tego, że zabrała Tobie to, co kochałaś najbardziej?
A gdyby jej wybór okazał się błędem?
Ina zaczęła nowe życie. Nie spodziewała się, że przeszłość zapuka do jej drzwi w najmniej oczekiwanym momencie. Patrycja w każdej chwili mogła wszystko stracić. Los postawił przed nią najtrudniejsze z zadań. Jak w ciągu kilku tygodni nauczyć ukochane córki jak żyć? Karola musiała wziąć sprawy w swoje ręce.
Wyruszyła w podróż aby odnaleźć Pierwszą na liście. Odnalazła. Ale wraz z nią wróciły bolesne wspomnienia. Mimo niezagojonych ran, dawnych zdrad, i upływającego czasu, przyjaźń wróciła. Powróciła z wielką mocą, która kruszy góry, sprawia, że niemożliwe staje się możliwe. Kolejny raz Magdalena Witkiewicz ukazała wielką siłę zwyczajnych kobiet. Ta siła jest w każdej z nas. Musimy ją tylko w sobie odkryć."

Magdalena Witkiewicz napisała ciepłą i pełną nadziei, mimo że poruszającą ważne problemy, powieść szkatułkową. Budowa klamrowa oraz dopuszczenie do głosu pięciu bohaterek, które uzupełniają swoją opowieść, sprawiają, że od historii zamkniętej na 348 stronach nie można się oderwać. Bohaterki-narratorki mają wspólny mianownik: przede wszystkim ich decyzje w pośredni lub bezpośredni sposób zdecydowały o życiu Patrycji Szafranek. Ponadto każda z nich w przeszłości przeżyła tragedię, która wpłynęła na ich teraźniejszość. Każdą z tych kobiet podziwiam, bo pomimo trudnych doświadczeń nie zamknęły się na ból i cierpienie bliźnich. Każda z nich to prawdziwa kobieta — kobieta "z krwi i kości" — każda ma wady i zalety, co nie przeszkadza im przyjąć właściwą postawę w momencie, gdy los tego zażąda.
 
Książka ta to powieść o miłości, przyjaźni, zdradzie, wybaczeniu i bezinteresownej pomocy. To również głos w sprawie banku dawców szpiku kostnego. To prośba o świadome rejestrowanie się w nim i nie odbieranie nadziei na wyleczenie osobom chorym na białaczkę. Powieść ta uczy nas, że czasami trzeba schować swoją dumę, wybaczyć i zapomnieć krzywdy wyrządzone w przeszłości i najzwyczajniej w świecie pomóc.

"Pierwsza na liście" to lektura, którą należy przeczytać, bo tematy które porusza są trudne, ale ważne. Ważne nie tylko dla osób zmagających się z białaczką i dla ich rodzin, ale również dla całego społeczeństwa, które nie zawsze wie, jak ciężka jest to choroba i jak niewiele trzeba, aby pomóc.

Kategoria: powieść obyczajowa
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 348
ISBN: 978-83-7988-330-1 

sobota, 19 listopada 2016

Wibo — Spicy Lip Gloss, błyszczyk powiększający usta


Czy wierzę, że kosmetyki do ust mogą je powiększyć? Zdecydowanie nie! Nie oznacza to jednak, że nie mam takich w swoich zbiorach pomadek i błyszczyków. Dzisiejszy post poświęcę jednemu z takich produktów, a mianowicie kosmetykowi marki Wibo nr 7.

Co pisze o nim producent?
Lip gloss zawiera ekstrakt z papryczki chili, która działa pobudzająco i stymulująco. Formuła powiększająca usta powoduje seksowne powiększenie i uwydatnienie ust. Produkt przeznaczony jest do każdego rodzaju skóry. Delikatna konsystencja, zapewnia efekt szklistych ust, dzięki refleksom świetlnym.  

Moja opinia
Błyszczyk zamknięty jest w klasycznym, prostokątnym opakowaniu, na którym widniej prosta szata graficzna. Przez przezroczyste opakowanie widać kolor błyszczyka i stan jego zużycia. Czarna nakrętka nie sprawia żadnych problemów. Lekko skośny aplikator dobrze dozuje i rozprowadza produkt na ustach. 


Błyszczyk ma przyjemny, delikatny zapach. Można go nakładać bez patrzenia w lustro, bo jego konsystencja nie jest lejąca, powiedziałabym nawet, że jest lepiąca i nie rozmazuje się poza kontur ust. Jeśli ktoś oczekuje wspomnianego efektu powiększenia ust, to się rozczaruje. Mrowienie, za które odpowiedzialna jest papryczka chili jest niewielkie i nie ma, przynajmniej u mnie, optycznego powiększenia ust. Błyszczyk zawiera w swoim składzie dużo rozświetlających drobinek, które bardzo ładnie odbijają światło, a przy tym doskonale trzymają się ust — nie znajdziemy świecidełek w innym miejscu, niż to, na które nałożymy kosmetyk. Niestety, wadą produktu jest jego mizerna trwałość — około 2 godziny, jeśli w tym czasie nie jemy ani nie pijemy, bo to wiąże się z jeszcze mniejszą trwałością. 
Cena za 3 ml opakowanie to około 10 zł. 


 

sobota, 12 listopada 2016

Karpatka


Na prośbę najmłodszej latorośli upiekłam karpatkę. Ciasto to ma wielu zwolenników i wbrew pozorom nie jest trudne do przygotowania, zwłaszcza, gdy ma się pomocnika w postaci thermomixa. Swój przepis zaczerpnęłam z książki "Nowoczesne gotowanie".

Składniki na ciasto:
250 ml wody
120 g masła
200 g mąki
5 jajek
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli

Składniki na masę:
500 ml mleka
1 cukier waniliowy
2 żółtka
30 g mąki pszennej
60 g mąki ziemniaczanej
150 g cukru pudru
250 g masła

Wykonanie:
Wodę z masłem i solą gotujemy 5 min/temp. Varoma/obroty 1,5. Przez otwór w pokrywie na wirujące noże wsypujemy mąkę i ucieramy 1 min/temp.100 stopni Celsjusza/obroty 4. Ciasto wyjmujemy z naczynia i studzimy. Ostudzone ciasto wyrabiamy z jajkami 40 s/obroty 5-7. Ciasto powinno mieć konsystencję kremu. Pieczemy 2 placki: połowę ciasta rozsmarowujemy bardzo cienko łyżką na dużej prostokątnej blaszce wyłożonej pergaminem. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 250 stopni Celsjusza i pieczemy około 16—20 minut na jasnobrązowy kolor. Zakładamy motylek i z mleka, żółtek, mąki pszennej i ziemniaczanej oraz cukru waniliowego gotujemy budyń 6 min/temp.100 stopni Celsjusza/obroty 3. Przelewamy do innego naczynia i studzimy. W suchym naczyniu miksujemy masło z cukrem pudrem 20 s/obroty 3-4, zakładamy motylek i kręcimy krem, dodając stopniowo budyń czas 1 min/obroty 3. Przekładamy placki i posypujemy cukrem pudrem.

Smacznego!


piątek, 11 listopada 2016

Davidoff — Cool water sea rose woman


Chyba każdy zna tradycyjną, niebieską wersję zapachu Davidoff Cool water. W 2013 roku miała miejsce premiera nowego zapachu inspirowanego pięknem raf koralowych, którego twórcą jest Aurelien Guichard. 

Nuty zapachowe:

Głowa — fiołek i azjatycka gruszka
Serce — frezja, peonia i kwiat pomarańczy
Baza — białe drewno cedrowe i piżmo

Perfumy te w niczym nie przypominają niebieskiego klasyka. Są dosyć słodkie, ale nie duszące i nie przytłaczające. Przebija przez nie nuta świeżej bryzy morskiej. Zapach zamknięty jest w różowym przezroczystym flakonie z dobrze trzymającą się nasadką. Rurka dozująca perfumy jest długa, dzięki czemu jesteśmy w stanie zużyć produkt do końca. Flakon ozdabia delikatny wzór przedstawiający rafę koralową. Perfumy te nie są zbyt trwałe, na mojej skórze są wyczuwalne przez około 5 godzin. Za 100 ml zapłacimy w granicach 100 zł.

 
 

czwartek, 10 listopada 2016

Wiesława Bancarzewska "Noc nad Samborzewem"

Opis książki
"Wrzesień 1939. Mąż Anny idzie na wojnę, a w Annopolu pojawia się nowy niemiecki "właściciel". Anna z córeczką znajdują schronienie w skromnym mieszkaniu w Samborzewie, naprzeciwko stacji kolejowej. Kobieta musi pogodzić pracę z prowadzeniem domu i walką o przetrwanie w czasach, kiedy każdy kolejny dzień jest niepewny. Na szczęście mieszkańcy kamienicy trzymają się razem, a Anna zaprzyjaźnia się z Dominikiem, byłym naczelnikiem stacji. Trudne przejścia coraz bardziej ich do siebie zbliżają…

Noc nad Samborzewem stanowi kontynuację Powrotu do Nałęczowa i Zapisków z Annopola opisujących losy Anny Duszkowskiej. To poruszająca i sugestywna opowieść o wojnie, miłości, cierpieniu i tęsknocie."

Kolejna i ostatnia część trylogii o Annie Obryckiej — Duszkowskiej. Tym razem z główną bohaterką znajdujemy się w wojennej Polsce. Byłam ciekawa, w jaki sposób autorka poradzi sobie z tym trudnym tematem. Obawiałam się, że nie znajdzie "złotego środka", że przejaskrawi rzeczywistość, że dostaniemy do ręki książkę utrzymaną w podniosłym stylu, tak bardzo odbiegającym od całej serii albo przeciwnie sztucznie przesłodzoną historię, w której to główni bohaterowie są ponad tragicznymi wydarzeniami. Okazało się, że pani Bancarzewska poradziła sobie doskonale i spod jej pióra wyszła świetna powieść gorzko-słodka, w której nie zabrakło momentów tragicznych i radosnych. Pilnie strzeżony przez Anię obraz z modrzewiem i tym razem ratuje życie wielu osobom. Nie tylko w przenośni — dziewczyna przynosi ze współczesności jedzenie i opał, ale również dosłownie — ratuje życie ciężko rannemu Dominikowi i bezpiecznie "wywozi" go z miasta. Po początkowym szoku naczelnik stacji poznaje współczesną Polskę. Nie do końca jest zadowolony z tego, co widzi. Nie chodzi tu tylko o rozwój techniczny — bo niektóre wynalazki przypadły mu do gustu, ale przede wszystkim o zachowanie ludzi względem siebie. Pomimo rozłąki z mężem, który został zmobilizowany do wojska i przepadkowi mienia na rzecz "nowego" właściciela, Anna pracuje i pomaga ludziom. Myśli o mężu, ale nie boi się o niego, bo skorzystała z internetu i wie, że wróci bezpiecznie do domu.

Autorka kolejny raz zaprosiła nas w niezapomnianą podróż w czasie. Pełnokrwiści bohaterowie, gładko prowadzona fabuła i piękny język to niewątpliwe atuty zarówno tej powieści, jak i całej serii. Szkoda tylko, że więcej nie spotkamy się z sympatyczną Anną i jej najbliższymi.  

Więcej o powieści "Powrót do Nałęczowa" znajdziecie TUTAJ, a o "Zapiskach z Annopola" TUTAJ.
 

Kategoria: Literatura piękna
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 448
ISBN: 978-83-10-12737-2

sobota, 5 listopada 2016

Carlos Ruiz Zafón "Więzień nieba"

Opis książki
"Rok 1957. Interesy rodzinnej księgarni Sempere i Synowie idą tak marnie jak nigdy dotąd. Daniel Sempere, bohater Cienia wiatru, wiedzie stateczny żywot jako mąż pięknej Bei i ojciec małego Juliana. Następny w kolejce do porzucenia stanu kawalerskiego jest przyjaciel Daniela, Fermín Romero de Torres, osobnik tyleż barwny, co zagadkowy: jego dawne losy wciąż pozostają owiane mgłą tajemnicy. Ni stąd, ni zowąd przeszłość Fermina puka do drzwi księgarni pod postacią pewnego odrażającego starucha. Daniel od dawna podejrzewał, że skoro przyjaciel nie chce mu opowiedzieć swej historii, to musi mieć ważny powód. Ale gdy Fermín wreszcie zdecyduje się wyjawić mroczne fakty, Daniel dowie się "rzeczy, o których Barcelona wolałaby zapomnieć".

Jednak niepogrzebane upiory przeszłości nie dadzą się tak łatwo wymazać z pamięci. Daniel coraz lepiej rozumie, że będzie musiał się z nimi zmierzyć. I choć zakończenie powieści wydaje się ze wszech miar pomyślne, to Ruiz Zafón mówi nam wprost, że "prawdziwa Historia jeszcze się nie skończyła. Dopiero się zaczęła".

Carlos Ruiz Zafón to nazwisko, które znane jest chyba wszystkim. Jego "Cień wiatru" i "Gra anioła" zaliczane są do bestsellerów. Urzekają swoją magią i kunsztem warsztatu pisarskiego. Na kolejną powieść z serii "Cmentarz Zapomnianych Książek" fani pióra Zafóna czekali z wypiekami na twarzy. Czy warto było? Czy pisarz utrzymał poziom wysoko postawionej przez siebie poprzeczki?

"Więzień nieba", w moim odczuciu, zarówno satysfakcjonuje czytelnika, jak i rozczarowuje, zachwyca i denerwuje. Tym razem głównym bohaterem zostaje Fermin Romero de Torres, opiekun i "dobry duch" Daniela. Główną osią powieści jest wyjaśnienie jego długo skrywanej tajemnicy. Pretekstem do tego staje się wizyta w księgarni tajemniczego klienta. Opowieść Fermina przenosi nas w retrospekcjach do więzienia w zamku Montujic w smutnych dla Barcelony czasach — okres terroru po upadku Republiki. Tam właśnie nasz bohater poznał chorego umysłowo pisarza Davida Martina nazywanego Więźniem Nieba, który był w trakcie pisania powieści "Gra Anioła". Wytrawni czytelnicy odkryją w tej powieści nawiązania do wcześniejszej twórczości Zafóna. Opisy brutalnego traktowania więźniów, bezduszność naczelnika więzienia to majstersztyk warsztatu pisarskiego autora, to fragmenty, które zachwycają, które utrzymują wysoki poziom pisarski, do którego przyzwyczaił nas Zafón. Niestety, trochę gorzej wygląda sprawa tzw. czasów współczesnych. Zabrakło mi w nich magii, odrobiny tego "czegoś", co przykuwa nas do książki na długie godziny, co sprawia, że nie możemy i nie chcemy skończyć jej czytać.

Plusem a zarazem minusem powieści jest również wielowątkowość. Z jednej strony wygląda to tak, jakby autor nie do końca wiedział, o czym chce napisać, ale z drugiej strony zarysowane i niedokończone wątki sugerują, że możemy spodziewać się kontynuacji serii. Osobiście mam taką nadzieję, bo nie lubię zostawać z niedokończonymi opowieściami.
 

Recenzję powieści "Cień wiatru" przeczytacie TUTAJ
 
Kategoria: Literatura współczesna
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 416
ISBN: 978-83-7758-185-8 

piątek, 4 listopada 2016

Projekt denko — październik 2016 rok


Z małym opóźnieniem, ale z pudełkiem pełnym pustych opakowań przychodzę z denkiem październikowym. Tradycyjnie, część z tych produktów, to efekt długotrwałego zużywania związanego z naprzemiennym stosowaniem podobnych kosmetyków. Część produktów faktycznie rozpoczęłam i wykończyłam w październiku, ale są i takie, które stały u mnie na półce 2—3 miesiące. Nie przedłużajmy, tylko zaczynajmy! ;)

1. Włosy

 
1. Balea Professional — profesjonalny szampon rozjaśniający do włosów 250 ml
Bardzo ciekawy produkt, który w swoim składzie nie posiada silikonów. Włosy po jego zastosowaniu były dobrze oczyszczone i nawilżone. Zapobiegał również ich elektryzowaniu. W mojej łazience stoi już drugie opakowanie, co znaczy, że szampon przypadł mi do gustu. 

2. Yves Rocher — delikatny szampon z wyciągiem z hamamelisu 300 ml
Szampon bardzo ładnie pachniał i dobrze się pienił. Pozostawiał włosy dobrze oczyszczone i miękkie. Ułatwiał rozczesywanie. Wracam do niego co jakiś czas, bo sprawdził się zarówno u mnie, jak i u moich dzieci. Cena 11,90 zł.

3. Babuszka Agafia — drożdżowa maska do włosów stymulująca wzrost 300 ml
Super, super, super! Więcej na temat tej maski możecie przeczytać TUTAJ.  Cena około 13 zł. 

2. Kąpiel


1. Le Petit Marseillais — kremowy żel pod prysznic malina i piwonia 250 ml
Kolejny produkt, który spełnił moje oczekiwania. Nie wiem, czy szybko do niego wrócę, bo jest jeszcze kilka innych zapachów, które chciałabym przetestować. Nie mniej jednak jestem na tak. Więcej o nim napisałam TUTAJ. Cena około 9 zł.

2. Balea — żel pod prysznic o zapachu brzoskwini i lilii wodnej 300 ml
Limitowana edycja wakacji 2016 roku. Kolejny produkt pod prysznic tej marki, który bardzo przypadł mi do gustu. Dobrze się pienił, ładnie mył ciało, a do tego obłędnie pachniał. Żałuję, że produkty te są dostępne tylko w drogeriach DM.

3. Twarz



1. Naturalis — wiesiołkowy krem półtłusty 50 ml
Krem miał bogatą formułę, doskonale natłuszczał skórę. Wcześniej TUTAJ napisałam więcej na jego temat, jednak teraz muszę trochę skorygować swoją opinię. Niestety, pod koniec opakowania zapach kremu odrzucił mnie i musiałam odstawić go na jakiś czas. Gdy ponownie po niego sięgnęłam, mogłam spokojnie zużyć go do końca. Moja opinia w tej chwili brzmi tak: wielki plus za właściwości i działanie, ale przynajmniej dla mnie, nie jest to krem do ciągłego stosowania. Cena około 12 zł. 

2. Eveline Cosmetics — przeciwzmarszczkowy odżywczo-łagodzący krem na noc 50 ml
W swoim składzie zawierał olejek arganowy, masło shea i kozie mleko. Doskonale nawilżał, wygładzał, koił i odżywiał. Miał bardzo słodki, ale na dłuższą metę męczący zapach. Cena około 15 zł

3. Orientana — olejek do twarzy drzewo sandałowe i kurkuma 55 ml
Produkt na nie! Bardzo się zmęczyłam jego stosowaniem. Nie podszedł mi przede wszystkim zapach, dlatego męczyłam go dobrych kilka miesięcy. Cena około 17 zł.

4. Maseczki do twarzy


1. Balea — maseczka nawilżająca z ekstraktem z alg
Chusteczka była bardzo dobrze nasączona. Po jej zaaplikowaniu odczuwałam mocne miętowe nawilżenie. Płat ściśle przylegał do skóry, co nie powodowało dyskomfortu w postaci zsuwającego się produktu. Podczas najbliższych zakupów w drogerii DM na pewno zaopatrzę się w kilka takich maseczek. 

2. Exclusive Cosmetics — maska hialuronowa w płatku fizelinowym
Ostatnio polubiłam maski w formie chustki z wyciętymi otworami na oczy, nos i usta. Nie zawsze jednak wycięcia pasują do mojego kształtu twarzy. Tak właśnie było w przypadku tej maski. Jedyny dyskomfort podczas aplikacji tego produktu, to moment odpowiedniego ułożenia go na twarzy. Bardzo dobrze nawilżony płatek zregenerował moją cerę oraz sprawił, że stała się gładsza i bardziej elastyczna. Cena około 10 zł. 

5. Plastry oczyszczające


1. Dermo pHarma+ — głęboko oczyszczające plastry na nos 4D
Plastry spełniły swoje zadanie: usunęły wągry, oczyściły i ściągnęły pory. Po aplikacji dwóch plastrów nie mogę się wypowiadać na temat regulacji sebum, bo takiej nie zauważyła. Cena około 6 zł.

2. Marion — oczyszczające płatki na brodę i czoło
Płatki usunęły wągry, czyli spełniły swoje zadanie i o to chodzi. Co jakiś czas do nich wracam. Cena około 2,50 zł.

3. Marion — głęboko oczyszczający płatek na nos
Lubię ten produkt, ponieważ dobrze usuwa zanieczyszczenia i nadmiar sebum oraz skutecznie likwiduje wągry. Cena 2,19 zł.

6. Purederm — intensywnie kojące maski do stóp w postaci skarpetek


Produkt ten spełnił moje oczekiwania. Jego aplikacja jest bardzo łatwa i przyjemna. Podczas kuracji odczuwałam przyjemne chłodzenie z domieszką miętowej nuty. Stopy zostały doskonale zregenerowane: wygładzone i zmiękczone. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to pierwsza, ale nie ostatnia maska do stóp, którą testowałam. 

Przepraszam za tak długi wpis i zapraszam na kolejne denko za miesiąc ;)

środa, 2 listopada 2016

Wiesława Bancarzewska "Zapiski z Annopola"

Opis książki
"Anna stara się nie myśleć o współczesnym świecie, który opuściła na dobre. Jej życie jest teraz w Annopolu w latach trzydziestych, u boku ukochanego męża i córeczki Walentynki. Zajmuje się domem, odwiedza przyjaciół, zaczyna robić karierę jako autorka książek dla dzieci. Niespodziewanie dostaje niezwykłą szansę od losu, szansę na odzyskanie rodziny. Już niedługo spotka tatę, ciocię Marysię i babcię Duszkowską. Jedno jednak nie daje jej spokoju – zbliżająca się wojna…
"Zapiski z Annopola" to barwna opowieść o miłości i sile rodzinnych więzi. Autorka sugestywnie kreśli obrazy miast i miasteczek przedwojennej Polski. Przede wszystkim jednak
przypomina o wadze międzyludzkich relacji, tęsknocie za ciepłem domowego ogniska, spokojem i prostotą.
"Zapiski z Annopola" to porywająca kontynuacja losów Anny Duszkowskiej, opisanych przez Wiesławę Bancarzewską w "Powrocie do Nałęczowa".

Często zdarza się, że po wielkim sukcesie książki autor decyduje się napisać kolejną powieść, która będzie jej kontynuacją. Zazwyczaj sięgam po kolejną część z lekkim niepokojem. Chociaż chcę wrócić do bohaterów, których tak dobrze znam, obawiam się fabuły, tzn. tego, że została nakreślona w pośpiechu, byle tylko wydać książkę. W taki sposób np. rozczarowała mnie trzecia część przygód Bridget Jones, o czym zresztą pisałam (chętnych zapraszam do zapoznania się z opinią). „Zapiski z Annopola” „rozczarowały mnie”, pod tym względem, pozytywnie. Podczas lektury przeniosłam się w tak dobrze znany mi z „Powrotu do Nałęczowa”, świat lat 30-tych XX wieku.

Anna Duszkowska, obecnie Obrycka, jest szczęśliwą żoną Olka, spełnioną matką Walentynki i dobrą panią domu. Swoją służbę szanuje, często pomaga w prowadzeniu domu, córkę wychowuje w innowacyjny, jak na owe czasy, sposób (nie zatrudnia niani, nie uznaje karania cielesnego, pozwala bawić się z dziećmi mieszkającymi w czworakach). Nadal korzysta ze zdobyczy XXI wieku, ale robi to bardzo umiejętnie, tzn. żeby pomóc, a nie zaszkodzić. W „Powrocie do Nałęczowa” Anna miała okazję poznać rodzinę ze strony matki, natomiast w „Zapiskach z Annopola” poznaje rodzinę ze strony ojca. Jest to dla niej bardzo ważne, ponieważ z racji tego, że była późnym dzieckiem, nie miała zbyt dużo czasu, żeby nacieszyć się bliskimi. Tą sielankę burzy zbliżające się wydarzenie, które Anna zna z historii, a mianowicie wybuch drugiej wojny światowej. Jednak Wiesława Bancarzewska nie raczy nas krwawymi opowieściami z tego okresu. Swoją powieść kończy tuż przed tym wydarzeniem. Główna bohaterka, przenosząc się do 2011 roku, szuka w internecie informacji o losach swojej rodziny. Jest ciekawa czy przeżyją wojnę, rozważa też możliwość ucieczki z najbliższymi do XXI wieku.

„Zapiski z Annopola” to bardzo ciepła, klimatyczna opowieść o tym, co najważniejsze, o więzi rodzinnej. Autorka posługuje się lekkim piórem. Widać, że pisanie sprawia jej przyjemność. Tę przyjemność odczułam podczas lektury. Z chęcią przeniosłam się na kilka godzin do stworzonego przez nią świata, po prostu po kilku przeczytanych kartkach wsiąkłam w klimat przedwojennej Polski i atmosferę panującą w dworku Obryckich.   

Recenzję "Powrotu do Nałęczowa" możecie przeczytać TUTAJ.

Kategoria: Literatura piękna
Wydawnictwo: Nasza księgarnia
Liczba stron: 448
ISBN: 978-83-10-12647-4 
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...