czwartek, 25 lutego 2016

Przesyłka ze sklepu internetowego Kosmetykomania


Przychodzę dzisiaj z krótkim postem kosmetycznym. Dostałam przesyłkę ze sklepu internetowego Kosmetykomania. Gdy zajrzałam do środka, zaskoczył mnie — oczywiście pozytywnie — sposób zapakowania produktów, dlatego postanowiłam pokazać Wam, co było w paczce.


Wszystkie produkty zostały zapakowane na wzór prezentów. Dodatkowo znalazła się słodka niespodzianka w postaci krówki ;). 


Co było w środku?

1. Balsamy do ust


Natural Products Owl Lip Balm — Balsam do ust różowa sowa

To połączenie balsamu i błyszczyka do ust o zapachu truskawkowym. Do wyboru są jeszcze inne kolory sów, a co za tym idzie, inne zapachy. Za 1,5 g zapłacimy 13,90 zł.  

Natural Products Jewel Lip Balm Silver —  Balsam do ust mint


Miętowy balsam wygładza i nawilża usta. Pięknie pachnie, a przy tym ciekawie wygląda. Za 3 g zapłacimy 14,90 zł.

2. Bomb Cosmetics — Babeczki do kąpieli


Pod numerem 1 kryje się babeczka miejska róża, która ma właściwości uspokajające i relaksujące. Produkt ten ma kwiatowo-piżmowy zapach, w skład którego wchodzą: heliotrop, kwiaty bzu, białych fiołków, ylang ylang, bergamotka, wanilia, piżmo i nuty drzewne. Za 30 g zapłacimy 11,90 zł. Pod numerem 2 znajduje się babeczka dzikie truskawki, która ma właściwości odżywiające i uspokajające. Produkt zawiera kawałki prawdziwych truskawek, nasiona żurawiny, olejki z rozmarynu i geranium. Za 50 g zapłacimy 12,50 zł. Pod numerem 3 kryje się babeczka lody waniliowe, która ma podnosić na duchu ;). Produkt ten ma zapach lukru waniliowego. Zawiera naturalne olejki kadzidłowca i geranium. Za 50 g zapłacimy 11,90 zł.

3. Pędzle Hakuro


Pod numerem 1 znajduje się pędzel do podkładu H50 flat top. Jego cena to 35,50 zł.
Pod numerem 2 kryje się pędzel do aplikacji cieni H79. Jego cena to 18,40 zł.

Produkty i akcesoria zostały wypakowane i posegregowane, a ja zabieram się powoli za testowanie.

niedziela, 21 lutego 2016

Drożdżówki z białym serem



Domowe drożdżówki z białym serem chodziły za mną od dawna. Składniki były, chęci były, tylko dobrego przepisu nie było, ale jak zwykle przyszedł mi z pomocą blog Moje Wypieki. Postanowiłam wypróbować przepis Doroty i nie zawiodłam się. 

Składniki na ciasto:
500 g mąki pszennej
15 g suchych drożdży
20 g miodu
2 jajka
250 g mleka
pół łyżeczki soli
75 g roztopionego masła

Składniki na masę serową:
400 g sera białego
1/2 szklanki cukru pudru
1 żółtko
1 cukier waniliowy
4 łyżki miękkiego masła

Dodatkowo do posmarowania drożdżówek:
1 jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka

Wykonanie:
Mąkę pszenną wymieszać z suchymi drożdżami. Dodać resztę składników i wyrobić, pod koniec dodając roztopione masło. Ciasto wyrabiać tak długo, aż stanie się elastyczne i miękkie. Uformować z niego kulę, włożyć do oprószonej mąką miski, przykryć ścierką, odstawić w ciepłe miejsce na około 1,5 godziny — do podwojenia objętości.

Przygotować nadzienie serowe, łącząc i dokładnie ucierając  wszystkie składniki. 

Ciasto wyjąć na stolnicę oprószoną mąką, krótko wyrobić i podzielić na równe części po 50-60 gram każda — ja uformowałam 18 kulek. Bułeczki układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryć ścierką na 20-30 minut do ponownego wyrośnięcia. Po tym czasie używając szklanki z niedużym dnem (u mnie była to literatka) zrobić w każdej bułce mocne wgłębienie, prawie do samej blachy, nałożyć do niego masy serowej. Ciasto posmarować dla połysku jajkiem roztrzepanym z mlekiem. Piec około 20 minut w temperaturze 200 stopni Celsjusza. Wyjąć, wystudzić na kratce. 

Smacznego!



sobota, 20 lutego 2016

Sylveco — Biolaven organic żel myjący do twarzy


Marki Sylveco nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Ostatnio na mojej półce pojawił się żel do mycia twarzy z linii Biolaven organic. Głównymi składnikami tej serii są olej z pestek winogron i olejek lawendowy. Mój żel długo czekał na testowanie, bo znalazłam go w kwietniowym Shiny Boxie, a zaczęłam używać dwa tygodnie temu. Żałuję, że nie otworzyłam go wcześniej, bo jest rewelacyjny i na pewno pozostanie ze mną na dłużej.

Co o nim pisze producent?
Nawilżająco-odświeżający żel do mycia twarzy, delikatnie, ale skutecznie oczyszcza skórę z wszelkich zabrudzeń i makijażu. Łagodne detergenty i fizjologiczne pH gwarantują zachowanie naturalnej bariery lipidowej, a dodatek oleju z pestek winogron zapobiega wysuszeniu. Olejek eteryczny z lawendy, symbol Prowansji, znany jest ze swoich antyseptycznych i odświeżających właściwości. Systematyczne stosowanie pozwala cieszyć się czystą i promienną skórą.
0% SLS/SLES, alkoholu, parabenów, barwników.

Moja opinia
Żel myjący zamknięty jest w prostej, plastykowej buteleczce o pojemności 150 ml, zakończonej pompką z funkcją open/close. Opakowanie utrzymane jest w tonacji biało-fioletowej. Pod nazwą serii znajduje się rysunek lawendy. 


Żel pachnie winogronami. Jest to intensywny zapach, szkoda tylko, że nie został przełamany aromatem lawendy. Niemniej jednak mi on w niczym nie przeszkadza. Konsystencja, jak na żel, jest dosyć wodnista, dlatego trzeba uważać podczas aplikacji. Po zetknięciu z wodą delikatnie się pieni, co wynika z tego, że skład kosmetyku jest prosty, bez zbędnych detergentów.


Osoby, które lubią myć się produktem mocno pieniącym raczej nie będą zadowolone. Działanie żelu jest jak najbardziej zadowalające. Świetnie oczyszcza twarz, nie podrażnia oczu, odświeża i lekko nawilża. Po zetknięciu tego kosmetyku ze skórą nie miałam uczucia ściągnięcia, pieczenia ani podrażnienia. Nie do końca radzi sobie z makijażem, szczególnie wodoodpornym, ale i tak do demakijażu używam innych produktów. Za 150 ml żelu zapłacimy około 16 zł.
Podsumowując: za skład należy się wielki ukłon w stronę Sylveco, ale popracowałabym jeszcze nad zagęszczeniem konsystencji.

czwartek, 18 lutego 2016

Danone — Activia jogurt naturalny i owoce


W Klubie Ekspertek Ofeminin, co jakiś czas, organizowane są akcje testowania różnych produktów. Tym razem udało mi się załapać i miałam okazję wypróbować nową Activię. Jogurt ten reklamowany jest, jako IDEALNE POŁĄCZENIE ZDROWIA I PRZYJEMNOŚCI. W każdym kubku znajduje się ponad 80% naturalnego jogurtu bez cukru, z wyjątkowymi bakteriami Actiregularis i odrobiną przyjemności w postaci owoców. 

W paczce, którą dostarczył mi kurier znalazło się osiem jogurtów w czterech smakach:
-malinowym
-truskawkowym
-brzoskwiniowym
-suszonej śliwki.

Na pierwszy ogień poszły jogurty truskawkowe. Zjadły je dzieci, mi udało się jedynie spróbować ;)


Ten smak przypadł im najbardziej do gustu. Jogurty brzoskwiniowe i malinowe też został przetestowane głównie przez dzieci. Dla mnie został jogurt z suszonymi śliwkami, bo tego smaku moje dzieci nie lubią. 


Jogurty są smaczne, aksamitne i gęste. W połączeniu z owocami stanowią idealną przekąskę pomiędzy posiłkami. Można też wziąć je do pracy czy szkoły. Dla mnie plusem jest to, że nie są przesłodzone, bo zbyt duża ilość cukru odrzuciła mnie od kupowania tego typu produktów. Stanowią również ciekawą alternatywę dla jogurtu, który robię sama w domu. Cieszę się, że miałam okazję przetestować nową Activię od Danone, bo sama raczej nie kupiłabym jej, a teraz przynajmniej wiem, że w sytuacjach awaryjnych, sięgając po ten produkt dostanę przekąskę świetnej jakości, którą zjem z przyjemnością. 

poniedziałek, 15 lutego 2016

Pretty box — luty 2016 rok



Coraz większą popularnością cieszą się beauty boxy, ponieważ dają, za stosunkowo niewielką kwotę, możliwość przetestowania produktów, które albo są za drogie na naszą kieszeń, albo o których istnieniu nawet nie wiedziałyśmy. Nie jestem subskrybentką żadnego z boxów ani nie kupuję namiętnie każdego pudełka, które ukazuje się na rynku, ale od czasu do czasu lubię zamówić sobie miłą, kosmetyczną niespodziankę. W lutym, przy okazji walentynek ;), postanowiłam kupić sobie pudełko Pretty Box, które na naszym rynku istnieje od niedawna. Możemy zamówić sobie subskrypcję na trzy miesiące, pół roku i rok, ale możemy również kupić pojedyncze pudełko. Za pojedyncze pudełko, bo takie zamówiłam, zapłacimy 45 zł —  wersja Basic w skład, którego wchodzą 4 kosmetyki lub wersja Premium z 6 kosmetykami — tę właśnie wybrałam — za 65 zł.

Pudełko z zewnątrz prezentuje się tak:

 
W środku znalazłam ulotkę — spis wszystkich kosmetyków, z krótkim opisem i cenami. Najpierw pokażę Wam produkty, które były zarówno w wersji Basic, jak i Premium.

1. Gaj Oliwny — organiczne masło shea nierafinowane 200 g


Naturalne nierafinowane masło shea wytwarzane ręcznie przez wspólnotę kobiet w Ghanie w ramach programu aktywizacji ekonomicznej regionu. Masło shea nierafinowane jest twarde o żółtym kolorze i charakterystycznym orzechowo-drzewnym zapachu. Cena 29,99 zł.
Poczytałam sobie trochę na temat zastosowania tego kosmetyku i wydaje się być na tyle interesujący, że na pewno na moim blogu pojawi się jego recenzja.

2. Nova Kosmetyki — Micelarny żel do mycia twarzy i demakijażu GoCranberry 150 ml


Przeznaczony jest do codziennego oczyszczania twarzy i demakijażu. Dzięki delikatnym substancjom myjącym pozostawia skórę odświeżoną i wolną od podrażnień. Micelarne struktury doskonale absorbują tłuste zanieczyszczenia, co sprawia, że demakijaż jest wyjątkowo skuteczny. Łagodne działanie żelu nie narusza bariery lipidowej naskórka, przez co polecany jest także osobom o wrażliwej skórze. Zawarty ekstrakt z owoców żurawiny dostarcza naturalnych witamin i mikroelementów, a także wzmacnia odporność skóry. Cena 18, 50 zł.

3. Laura Conti — peeling truskawkowy do ust 10 ml

 
Zawiera bardzo drobne kryształki cukru usuwające w delikatny a jednocześnie niezwykle skuteczny sposób martwe komórki naskórka. Preparat wzbogacony kompleksem nawilżająco-witaminowym zapewnia wrażliwej skórze ust skuteczną pielęgnację. Wygładza, ujędrnia, natłuszcza i nawilża skórę. Usta stają się aksamitnie miękkie, jędrne i odzyskują naturalny koloryt. Cena 8 zł.

4. Bioelixire — Argan oil mask 200 ml


Działa wygładzająco i nawilżająco na skórę głowy. Produkt idealny do włosów zniszczonych, suchych, matowych, bez życia. Wzbogacona olejkiem jojoba i słonecznikowym. Silnie regenerująca, nawilżająca, zwiększająca objętość włosów maska. Widocznie pogrubia i nadaje włosom blask. Cena 17 zł.

Dwa kolejne produkty znalazły się tylko w wersji Premium.

5. Yope — mydło w płynie 500 ml


Nawilżające mydło w płynie o zapachu werbeny, działa wygładzająco i kojąco na skórę rąk. Ma działanie antybakteryjne i zmiękczające naskórek. Cena 17 zł.

6. Serduszko-ogrzewacz do rąk


Wystarczy zgiąć płytkę w środku, a natychmiast zacznie się proces krystalizacji, dzięki czemu serce zacznie oddawać ciepło (ok. 50-60 stopni). Ogrzewacz jest bezpieczny — nie zawiera szkodliwych substancji chemicznych. Może ogrzać nie tylko dłonie — wystarczy włożyć je do butów lub pod ubranie. Cena 10 zł.

W boxie znalazłam również próbki:



Ogólnie z pudełka jestem zadowolona. Moje zapasy kosmetyków stopniały, dlatego każdy z produktów z tego Pretty Boxa  w najbliższym czasie wykorzystam i dam znać, co o nich sądzę.

niedziela, 14 lutego 2016

Moja przygoda z olejowaniem


Moja przygoda z olejowaniem zaczęła się prawie dwa lata temu. Na pierwszy ogień poszło wcieranie oleju w końcówki włosów, później w całe włosy i skórę głowy, a dopiero niedawno przekonałam się do olejowania twarzy. 

Olejowanie włosów zaczęłam od produktu, który poleciła mi fryzjerka, a mianowicie Elixir K Ultime. O tym olejku pisałam w TYM poście. 


Jednorazowo w ten olejek trzeba zainwestować około 100 zł, ale jest on bardzo wydajny — mi wystarczył prawie na dwa lata — i świetnie działa na włosy. Moje szorstkie, matowe i pozbawione blasku włosy odżyły i odzyskały zdrowy wygląd. Elixir K Ultime stosowałam tylko na końcówki włosów. Gdy widziałam zbliżające się dno pojemnika, kupiłam drugi olejek, który również aplikuję tylko na końcówki włosów. Jest to produkt marki Joannajedwabisty eliksir z olejkiem arganowym. Jego cena nie jest wygórowana — 14,99 zł za 30 ml.


Olejek ten stosuję na wilgotne włosy, dzięki temu po wysuszeniu nabierają sprężystości, a loki przypominają loki, a nie strzechę na głowie ;). Dodatkowo nie ma problemu z rozczesywaniem ani kołtunieniem się włosów. 

W marcowym pudełku ShinyBox znalazłam olejek avocado marki Delawell — za 30 ml zapłacimy około 22 zł. 


Według zaleceń producenta można go stosować zarówno na twarz, jak i włosy. Ja akurat używam go do olejowania włosów i skóry głowy. Tym razem zabieg wykonuję kompleksowo. Po nałożeniu olejku na głowę nakładam foliowy czepek i owijam głowę ręcznikiem w celu wzmocnienia działania dobroczynnych składników. Następnie po mniej więcej godzinie głowę myję szamponem. 

Jak już wspomniałam, najdłużej przekonywałam się do olejowania twarzy. W którymś z beauty boxów znalazłam olejek do twarzy drzewo sandałowe i kurkuma marki Orientana. 


Trzy miesiące nabierał mocy urzędowej na półce w łazience, aż w końcu postanowiłam go przetestować. W 55 ml buteleczce dostajemy mieszaninę naturalnych olejów roślinnych, które nawilżają i chronią skórę oraz spowalniają proces starzenia. Na początku obawiałam się, że moja partiami tłusta cera będzie się jeszcze bardziej świeciła, ale nic bardziej mylnego. Najczęściej dodaję kilka kropli oleju do kremu, dzięki czemu przemycam dobroczynne składniki, a nie natłuszczam nadmiernie skóry. Mniej więcej raz w tygodniu, na noc, nakładam olej bezpośrednio na skórę twarzy, która staje się gładka i przyjemna w dotyku.

Należy pamiętać o dwóch sprawach:
po pierwsze: nałożenie oleju bezpośrednio na skórę pozostawia tłusty film, dlatego osobiście preferuję tę metodę na noc;
po drugie: nie przesadzajmy z ilością i częstotliwością olejowania twarzy, bo możemy przedobrzyć i zrobić sobie krzywdę.
 

Grażyna Jeromin-Gałuszka "Złoty sen"


Opis książki
"Opowieść o przemijaniu i nieprzemijaniu. O wielkiej miłości, która zniszczyła przyjaźń, i o przyjaźni, która pokonała trudną miłość.

Stara willa w sennym kurorcie, a w niej kobiety, które los zetknął ze sobą po wielu latach.
Lili, ekscentryczna właścicielka wilii, dawno temu oświadczyła swej przyjaciółce, że nigdy się do niej nie odezwie, i wytrwała w tym postanowieniu sześćdziesiąt pięć lat.
Ada w dzieciństwie przyjeżdżała tu z matką, żeby leczyć chore serce. Jej owiany tajemnicą pobyt przedłuża się na całe lato.
Kalina miała wszelkie predyspozycje, aby stać się wielką artystką, ale wszystko w swoim życiu, łącznie z licznymi talentami, zaprzepaściła.
Lili, Ada i Kalina - a między nimi stara Józefa, dawniej pomoc do wszystkiego, teraz odsunięta od wszelkich zajęć - spędzają wiele miesięcy pod jednym dachem. Złość, gniew, a przede wszystkim obojętność, z czasem zmieniają się w przekonanie, że z każdego życia da się coś uratować. Wystarczy tylko o to coś zawalczyć.
Wiktor, który rozpoczyna i kończy tę opowieść, nie znalazł się tam przypadkiem.
Nic tam nie działo się przypadkiem, choć od przypadku wszystko się zaczęło."


Jest to moje kolejne, udane spotkanie z twórczością Grażyny Jeromin-Gałuszki. Potwierdziło ono tylko to, że lubię styl pisarski tej autorki. Kolejny raz urzekła mnie opowiedziana przez nią historia. Jej powieści nie czyta się ze względu na dynamiczną akcję, bo takiej tu nie znajdziecie, tylko ze względu na atmosferę, refleksje, przemyślenia.

Akcja osadzona jest w podupadłym uzdrowisku, gdzieś w Polsce. W starym pensjonacie, który od lat już nie funkcjonuje, mieszkają dwie sędziwe kobiety: madame Lili i Józefa. Po drugiej stronie ulicy w pięknym domu mieszka przyjaciółka Lili z lat młodzieńczych — Arleta. Kobiety nie rozmawiają ze sobą od kilkudziesięciu lat. Madame wie, że wypowiedziane wiele lat temu słowa były niepotrzebne, dlatego postanawia opowiedzieć przyjaciółce historię swojego życia, a przede wszystkim wyjawić jej swoją tajemnicę.

W tym czasie do domu Lili przyjeżdża Ada, która swego czasu razem z matką spędzała tu wakacje. Nikt nie wie, dlaczego uciekła od męża i wydawałoby się od wspaniałego życia. Za nią pod dach domu madame trafia Kalina, wakacyjna przyjaciółka Ady, która miała zostać sławną artystką, ale życie napisało dla niej inny scenariusz.

Kolejny raz bohaterkami powieści Grażyny Jeromin-Gałuszki są kobiety. Wydaje się, że jest to znak rozpoznawczy twórczości pisarki. Dopracowany styl i piękny język sprawiają, że książkę czyta się z przyjemnością. Nie jest to lektura lekka i łatwa w odbiorze, ale ma w sobie to coś, co przyciąga i nie chce puścić zanim nie skończymy czytać ostatniego zdania.

"Złoty sen" to powieść o przemijaniu, przebaczaniu i sile przyjaźni. Jej specyficzna, nostalgiczna atmosfera zmusza do refleksji nad własnym życiem. Polecam, chociaż wiem, że nie każdemu przypadnie do gustu.

Kategoria: Literatura polska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 440
ISBN: 978-83-8069-001-1

środa, 10 lutego 2016

Winiary — krajanka warzywna


Dzisiaj ostatni post w kampanii Rekomenduj to i Winiary. Tym razem również nie będzie pochlebny. Przedmiotem testów była krajanka warzywana w koncentracie pomidorowym do kapuśniaku. 


Przygotowanie zupy zaczęłam od bazy, czyli ugotowania kapusty kiszonej i ziemniaków. Następnie dodałam wywar z rosołu. 

 
Kolejnym krokiem było dodanie zawartości opakowania z krajanką warzywną. 


Zupa, która trafiła na talerz była mało apetyczna. Nie pomogło nawet doprawienie jej po swojemu. Zaręczam, że osoby, które przygotowują obiady w domach nie skorzystają z tego półproduktu. Być może trafi on w gusta tych, którzy w swojej kuchni korzystają z tak zwanych gotowców. Ja na pewno będę omijała krajanki szerokim łukiem. 

sobota, 6 lutego 2016

Winiary — krajanka buraczkowa


Krajanka ogórkowa nie zebrała ode mnie najlepszych opinii, dlatego dzisiaj napiszę o krajance buraczkowej, kolejnej propozycji od marki Winiary w kampanii Rekomenduj.to.

Jako bazę wykorzystałam rosół oraz pokrojone w kostkę i ugotowane ziemniaki. Do tak przygotowanej bazy dodałam krajankę buraczkową w koncentracie z przyprawami. 

 
Tak przygotowaną zupę podbiłam jogurtem. Ta propozycja najbardziej przypadła nam do gustu, chociaż nie jest to typowo domowy smak. Dzieci stwierdziły, że jedzą barszczo-pomidorówkę i faktycznie zupa w smaku przypomina coś pomiędzy barszczem zabielanym, a zupą pomidorową. Na pewno nie jest to półprodukt, który często będzie gościł na moim stole, ale od czasu do czasu można rozważyć jego zakup. Niewątpliwym plusem jest krótki czas przygotowania obiadu, dlatego osoby, które nie posiadają go w nadmiarze mogą skusić się i przetestować krajankę buraczkową.

 

Projekt denko — styczeń 2016 rok


Trochę spóźniona, ale przychodzę z kolejnym projektem denko. W styczniu zużyłam tylko kilka produktów, więc post nie będzie długi.


1. Elseve — Szampon wzmacniający do włosów 



Świetny produkt do włosów osłabionych, z tendencją do wypadania. Zanim zaczęłam stosować szampon do włosów kręconych marki Balea, zużyłam dwa opakowania 400 ml szamponu wzmacniającego Elseve. Na pewno jeszcze do niego wrócę. Cena tego produktu to około 11,50 zł.

2.  Farmona — masło do ciała tutti frutti liczi & rambutan 


Na temat tego masła możecie przeczytać TUTAJ. Swojej opinii nie zmieniałam. Nadal uważam, że jest to bardzo dobry produkt do ciała. Świetnie nawilża, a co ważniejsze, nawilżenie to długo się utrzymuje. Obecnie testuję inny balsam do ciała, ale mam w planach zakup masła z Farmony, ale tym razem zastanawiam się nad zapachem kiwi. Za 275 ml zapłacimy około 13 zł.

3. Balea Professional — locking styling cream




 W styczniu zużyłam również profesjonalny krem do układania włosów kręconych. Produkt podkreśla loki, a przy tym ich nie skleja. Przeciwdziała elektryzowaniu, więc jest idealny dla osób, które mają z tym problem. Jedynym minusem kremu jest mała wydajność. W Polsce możemy go kupić w internetowej drogerii niemieckiej, gdzie cena jest dosyć wysoka, a zaopatrując się w niego za granicą w sieci DM — oszczędzamy, ale związane jest to z angażowaniem w zakupy osób trzecich. Ja oczywiście będę nadal kupowała ten krem i traktowała nim swoje włosy. 


4.Rimmel — Podkład Wake Me Up

 
Z rozświetlającym podkładem od marki Rimmel dosyć się polubiłam. Przede wszystkim nie wywołał u mnie reakcji alergicznej, co jest najważniejszym kryterium oceniania produktów przeznaczonych do twarzy. Więcej na temat podkładu pisałam TUTAJ. Na mojej półce stoi kolejna buteleczka z tym produktem. 

5. Anti allergique — odżywczy krem przeciwzmarszczkowy

 
Krem ten wchodzi w skład serii przeznaczonej dla skóry skłonnej do alergii i podrażnień, narażonej na ujemny wpływ środowiska. Intensywnie nawilża, pielęgnuje i odżywia. Ma przyjemny zapach. Zrażona do kosmetyków AA, które uczuliły mnie po trzech bliskich kontaktach z cerą, podchodziłam do tego kremu, jak do jeża. Okazało się, że niepotrzebnie. Kosmetyk jest antyalegriczny, nie tylko z nazwy, ale i z działania. Na pewno jeszcze do niego wrócę. 

6. Compeed — Krem na popękane pięty na noc


Krem ten dołączony był do któregoś beauty boxa. Według opisu miał działać cuda już po pierwszym użyciu, ale ja żadnego się nie doczekałam. Dla mnie był to zwykły krem nawilżający, który nie poradził sobie z problemem popękanych pięt. Za to zniewalająca jest jego cena. Za 75 ml trzeba zapłacić około 25 zł. Ja już na pewno do niego nie wrócę. 

piątek, 5 lutego 2016

Winiary — Krajanka ogórkowa


Zakończyłam już testowanie Krajanek Winiary. Teraz nadszedł czas na ocenę poszczególnych wersji smakowych. Zacznę od tej, która najmniej przypadła nam do gustu. Krajanka ogórkowa, bo o niej mowa, miała być delicją rozpływającą się w ustach, a niestety stała się gorzkim rozczarowaniem. 


Przygotowania zupy zaczęłam od bazy, czyli ugotowania kostki ziemniaczanej. Miękkie ziemniaki odcedziłam i zalałam rosołem, który został mi z niedzielnego obiadu. Do tak przygotowanej bazy dodałam opakowanie krajanki ogórkowej. 


Warzywa i zioła zamknięte w torebce miały specyficzny zapach, który ciężko jest mi z czymkolwiek porównać. Na pewno nie pachniały kiszonymi ogórkami. Niestety, zupa również  miała wyczuwalny dziwny zapach. Według mnie, propozycja od marki Winiary, nie ma nic wspólnego z domową zupą ogórkową, więcej, nie ma ona nic wspólnego z jakąkolwiek zupą ogórkową. Za smak dostaje ode mnie wielkiego minusa, natomiast nie mam jej niczego do zarzucenia, jeżeli chodzi o doznania wizualne.


Być może komuś odpowiadają takie smaki, ale ja na pewno do tej propozycji już nie wrócę. Jutro wrzucę post z opinią na temat kolejnej wersji smakowej Krajanek Winiary
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...