Niedziela... Błogie lenistwo i chwila dla siebie. Kąpiel z dodatkiem babeczki od Bomb Cosmetics, a później herbata malinowa i książka. Jak oceniam te produkty? Odpowiedź poniżej ;)
O zakupach w sklepie Kosmetykomania pisałam TUTAJ. Kupiłam wtedy między innymi trzy babeczki do kąpieli marki Bomb Cosmetics. Chciałabym Wam dzisiaj zaprezentować jedną z nich o nazwie dzikie truskawki.
Co o niej pisze producent?
Opinię znalazłam na stronie sklepu, bo folia, w którą babeczka była owinięta nie posiadała żadnych informacji o produkcie i sposobie jego używania.
Kremowa babeczka do kąpieli z olejkami rozmarynu i geranium o zapachu truskawek. Wrzuć maślaną babeczkę do ciepłej kąpieli, a zacznie delikatnie
rozpuszczać się, uwalniając do wody nawilżające masło kakaowe, które
odżywi Twoją skórę. Dla najlepszego efektu wetrzyj dokładnie babeczkę w
ciało. Babeczka ma wysoką zawartość olejków, więc jest bardzo polecana
osobom z bardzo suchą skórą!
Moja opinia
Babeczka przede wszystkim cieszy oko — wygląda apetycznie, że aż żal rozpuszczać ją w wodzie. Zawiera kawałki prawdziwych truskawek i nasiona żurawiny, które pływają w wannie, dlatego produkt ten może nie przypaść do gustu osobom, które nie lubią tego typu dodatków do kąpieli. Jednak obecność owoców powoduje, że ma się wrażenie przebywania w SPA. Delikatnie, ale przepięknie pachnie. Zapach ten pozostaje długo na skórze. Tak, jak obiecuje producent, babeczka ta rozpuszcza się w wodzie około 15 minut. Nie barwi wody, ale sprawia, że staje się ona miękka, lekko się pieni. Skóra po kąpieli jest zdecydowanie nawilżona i natłuszczona — dzieje się tak za sprawą masła kakaowego i shea. Nie potrzebuje dodatkowego smarowania balsamami. Atutem tych babeczek jest to, że nie zawierają w swoim składzie parabenów. Cena to około 12 zł za sztukę — w zależności od rodzaju babeczki, ale myślę, że raz na jakiś czas warto ją kupić i poczuć się jak w SPA.
Dalsza część relaksu miała miejsce po kąpieli. Miłe chwile z książką w dłoni postanowiłam spędzić przy herbacie Herboludy, którą znalazłam w marcowym Pretty Boxie. Pisałam o tym TUTAJ.
Herbata jak herbata — malinowa z dodatkiem hibiskusa. Niestety nie jest to dodatek do herbaty, za którym przepadam, dlatego z górali cieszyły się dzieci. Moja awersja do hibiskusa powoduje, że nie będę obiektywna w swojej ocenie, ale uczciwie przyznam, że zmusiłam się do wypicia połowy zawartości szklanki. W składzie mamy 50% malin, hibiskus i aromat. Pomimo to, czułam przede wszystkim hibiskus, który sprawił, że picie herbaty nie było dla mnie przyjemnością. Niemniej jednak dzieciom smakowała. Góralka, która wygląda jakby kąpała się w wannie to ciekawy gadżet, który można podarować komuś w prezencie, ale na co dzień raczej zbędny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz