poniedziałek, 30 listopada 2015

O dwóch różnych książkach świątecznych

Kolejny post dotyczący książek, które sugerując się tytułem, miały wprowadzić w magiczny nastrój Bożego Narodzenia. Jednak każdy musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie: czy taki nastrój osiągnął.

1. John Grisham "Darujmy sobie te święta"




Oficjalnie ogłaszam rozpoczęcie sezonu przedświątecznego: telewizja serwuje nam bajki i filmy wprowadzające w atmosferę świąteczną z nierozłącznym Kevinem na czele. W repertuarze kanałów telewizyjnych znajduje się również film „Święta Last Minute”- przezabawna komedia o małżeństwie, które postanawia zbojkotować Boże Narodzenie. W tym roku postanowiłam przeczytać króciutką powieść Johna Grishama „Ominąć święta” (inny tytuł to "Darujmy sobie te święta"), na podstawie której powstał wyżej wymieniony przeze mnie film.

Luther i Nora Krankowie, których jedyna córka Blair wyjechała na rok do Peru, postanawiają zaoszczędzić pieniądze i spędzić święta na dziesięciodniowej wycieczce. Nie biorą udziału w gorączce przedświątecznej, która ogarnęła mieszkańców miasteczka; wyłamują się z udziału w konkursie na najlepiej przystrojoną ulicę; nie zamierzają wspierać akcji charytatywnych, których w tym czasie jest sporo. Ignorowanie świąt trwa do czasu, gdy córka Kranków dzwoni i informuje rodziców o swoim powrocie do domu. Na domiar złego chce pokazać swojemu narzeczonemu, jak wyglądają obchody świąt Bożego Narodzenia.

Powieść Johna Grishama to przezabawna historia, która ukazuje święta w krzywym zwierciadle. Tradycja spotęgowana komercjalizacją i konsumpcyjnym charakterem świąt nie uznaje osób, które nie pasują do stereotypu. W powieści dominuje humor sytuacyjny momentami wyolbrzymiony do granic możliwości. Jednym słowem lekka i przyjemna opowieść w sam raz do pochłonięcia w jeden wieczór.  

2.


Będąc ciągle w atmosferze przedświątecznej sięgnęłam po książkę "Prezent na święta". Po raz pierwszy nie przeczytałam opisu, tylko zaufałam tytułowi. Niestety, rozczarowałam się. Moje rozczarowanie związane było ze zwodniczym tytułem. Spodziewałam się ciepłej opowieści, a dostałam opis ostatnich godzin życia kobiety, która trafiła do szpitala z silnym bólem głowy i została w nim z wyrokiem śmierci.

Zastanawiam się teraz, czym jest, a właściwie powinnam napisać był, tytułowy prezent dla bohaterów powieści. Śmierć, to kres życia, a co za tym idzie bolesny i smutny okres dla pozostałej na ziemi rodziny. Czy oznaczał on czas dany, aby pożegnać się z najbliższymi? Jeśli tak, to według mnie był on strasznie kiepsko opisany. Oto mamy kobietę, której pozostało kilka godzin i co ona robi? Kąpie się, maluje, ładnie ubiera, wysyła męża na zakupy do drogerii, spisuje listę spraw do załatwienia w najbliższym czasie, dzwoni do sióstr i brata,a na koniec rozmawia z każdym członkiem rodziny osobno. Po tych wszystkich czynnościach, można by rzec, spokojnie umiera.

Książkę czyta się szybko, a po jej zakończeniu czuje się pewien niedosyt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...